Ciepło systemowe dociera do domów i mieszkań ponad 15 mln Polaków. Miejskie sieci ciepłownicze są zasilane z ciepłowni czy elektrociepłowni. Często produkcja ciepła odbywa się w procesie kogeneracji, jednocześnie z produkcją energii elektrycznej, dzięki temu zmniejsza się nie tylko zużycie paliwa, ale także emisja dwutlenku węgla. Ciepło systemowe pozwala w polskich miastach oddychać zdrowo, bo nie tworzy niskiej emisji.
90,16
euro za tonęTyle 30 czerwca br. wynosiła cena uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Rok temu było to 56,25 euro.
Dotychczas za wzrost cen ciepła systemowego odpowiadały głównie rosnące koszty uprawnień do emisji dwutlenku. Sytuacja zmieniła się dramatycznie w tym roku, z powodu aktualnych warunków geopolitycznych i sytuacji gospodarczej na świecie. Na ceny energii wywierają również niebagatelny wpływ kłopoty z zaopatrzeniem w paliwa oraz rosnące gwałtownie koszty surowców.
O skalę podwyżek ciepła systemowego zapytaliśmy Jacka Szymczaka, prezesa Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie.
Ile zapłacimy za ciepło na jesieni?
Od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu procent więcej. O tyle wzrosną ceny ciepła systemowego, gwałtownie wzrosły bowiem koszty surowców – węgla i gazu, a także uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Podwyżki są pochodną rosnących kosztów. Rozmawiamy na ten temat z Urzędem Regulacji Energetyki, który zatwierdza taryfy. Próbujemy też wyjaśniać te podwyżki naszym odbiorcom.
Ceny ciepła są uzależnione od kosztów jego produkcji, czyli cen paliwa i praw do emisji dwutlenku węgla. Gdy one rosną, rośnie też cena ciepła dla odbiorców.
W skali kraju w miksie paliwowym ponad 70 proc. stanowi węgiel kamienny, 11 proc. zaś gaz. Poziom podwyżek ciepła będzie więc zróżnicowany w zależności od tego, jakie paliwo wykorzystuje dane przedsiębiorstwo i ile pochodzi z importu. Węgiel krajowy od początku roku podrożał dwuipółkrotnie – do 30 zł za GJ, a węgiel importowany pięciokrotnie – do około 60 zł za GJ.
W porównaniu z 2021 rokiem średnia cena węgla wzrosła o 114 proc., cena gazu o ponad 340 proc., a cena uprawnień do emisji tony dwutlenku węgla o ponad 110 proc. Ze względu na bardzo wysoką inflację – w czerwcu 15,6 proc. – w górę poszybowały też pozostałe koszty operacyjne.
Czy ciepłownie mają wystarczające zapasy węgla na zimę? Słyszymy, że go brakuje…
Producenci ciepła systemowego zużywają w ciepłowniach około 5 mln ton węgla rocznie, z czego tylko 2,1 mln ton kupują od polskich dostawców. Polska Grupa Górnicza (PGG) wypowiedziała umowy długoterminowe z przedsiębiorstwami ciepłowniczymi i zaproponowała nowe kontrakty ze zdecydowanie wyższymi cenami. Po długich negocjacjach udało nam się zagwarantować ceny węgla do końca 2022 roku.
Węgla wystarczającej jakości jest jednak za mało w kraju. Te brakujące 2,9 mln ton branża musi zakupić na światowych rynkach i przetransportować do kraju, a możliwości przeładunkowe polskich portów są ograniczone.
Skąd importujemy węgiel?
Dotychczas kupowaliśmy węgiel głównie w Rosji – był dobry jakościowo i konkurencyjny cenowo. Obecnie importujemy z takich odległych krajów jak Australia, Kolumbia czy RPA.
Jaka jest kondycja przedsiębiorstw ciepłowniczych?
Sytuacja ekonomiczna branży ciepłowniczej od wielu lat jest bardzo trudna. Wskaźnik rentowności przedsiębiorstw ciepłowniczych w 2020 roku według URE (raport „Energetyka cieplna w liczbach 2020”) wynosił -2,36 proc. Wiele, szczególnie mniejszych, przedsiębiorstw ma problem z płynnością finansową, z uzyskaniem bankowalności. Nie mają możliwości zaciągania kredytów na zakup paliwa. A za węgiel importowany trzeba zapłacić z góry albo tuż po dostawie.
Jakiej pomocy ze strony rządu oczekuje branża?
Na poziomie rządowym są potrzebne gwarancje kredytowe, których może udzielać np. Bank Gospodarstwa Krajowego. Pozwoliłyby one ciepłowniom na zakup na kredyt węgla albo uprawnień do emisji dwutlenku węgla.
Rząd zaproponował gwarantowaną cenę węgla – 996 zł za tonę – dla gospodarstw domowych, spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych. Takiej propozycji nie otrzymały gospodarstwa domowe ogrzewane ciepłem systemowym.
Jak odbiorcy ciepła systemowego mogą się przygotować do zimy?
O ostatecznym rachunku za ciepło, który zapłaci odbiorca, decyduje też stan termoizolacyjny budynku i mieszkania, a także przyzwyczajenia dotyczące użytkowania energii.
Sprawdźmy więc, czy nasze okna są szczelne, wyregulujmy je, a jeśli trzeba – wymieńmy na nowe. Zadbajmy o sprawność grzejników. Kaloryfery powinny być regularnie odpowietrzane i czyszczone. Żeliwne, niesprawne kaloryfery zastąpmy nowszymi, estetycznymi modelami. Zamontujmy ekrany za kaloryferami. To popularny sposób na podniesienie temperatury w pomieszczeniu, dzięki temu można oszczędzić nawet 5 proc. ciepła.
Oszczędzajmy ciepłą wodę. Wymieńmy krany na jednouchwytowe, z mieszalnikiem ciepłej i zimnej wody. Zamontujmy także perlatory, które zmniejszają jej zużycie. Zmieńmy nawyki – prysznic zamiast kąpieli w wannie, zakręcajmy wodę podczas mycia zębów lub golenia.
Latem rozsądnie używajmy klimatyzacji, stosujmy sprawdzone metody wychładzania pomieszczeń – wietrzmy rano i wieczorem, zasłaniajmy okna. I sadźmy drzewa w mieście. Zieleń wokół budynków skutecznie przeciwdziała zjawisku wyspy ciepła.
Zimą obniżmy nieco temperaturę w mieszkaniu. Zmniejszenie jej o jeden stopień nie zaburzy komfortu cieplnego mieszkańców – jak przekonuje kampania „20 stopni dla klimatu” prowadzona przez IGCP – natomiast obniży rachunek o ładnych kilka procent, miałoby także korzystny wpływ na planetę.