Miasto powinno rosnąć tak, by jego mieszkańcy żyli wygodniej i zdrowiej, a lokalna gospodarka się rozwijała, ale bez obciążania i nadmiernego eksploatowania środowiska naturalnego. To wyzwanie, bo urbanizacja jest związana ze wzrostem liczby budynków mieszkalnych, usługowych i publicznych, rozbudową sieci dróg i mostów, rozwojem transportu miejskiego, skomplikowaną gospodarką śmieciami i odpadami. Budynek projektuje się na około 50 lat, infrastrukturę komunikacyjną na 100 i więcej lat. To, w jaki sposób planujemy i budujemy miasta, będzie wpływać na przyszłe pokolenia. Nie stać nas na nieprzemyślane wybory, dlatego miasta w transformacji w przyjazne i neutralne klimatycznie wspierają unijne i rządowe programy i fundusze.
Fala renowacji
Nie do końca zdajemy sobie sprawę, jak ważne są budynki. I to nie tylko dlatego, że spędzamy w nich większość życia. Z jednej strony są odbiorcami ogromnej ilości energii, z drugiej – odpowiadają za zanieczyszczenie powietrza czy zużycie wody.
Według danych Komisji Europejskiej, co trzeci budynek w Unii Europejskiej jest nieefektywny energetycznie, wiele jest ogrzewanych paliwami kopalnymi. Domy, bloki, biurowce, zakłady przemysłowe, szkoły i szpitale zużywają około 40 proc. energii pierwotnej i emitują około 36 proc. gazów cieplarnianych. Zwiększenie efektywności energetycznej budynków ma kluczowe znaczenie w kontekście realizacji celu neutralności klimatycznej do 2050 roku. Aby to osiągnąć, trzeba w UE zmodernizować przez najbliższą dekadę aż 35 mln budynków!
Ciepłownicy też grają w zielone
Wszyscy chcemy mieszkać w czystych miastach, zimą szeroko otwierać okna do wietrzenia i bez obawy o smog wychodzić na spacer do parku. Minister klimatu Michał Kurtyka wielokrotnie podkreślał, że bardzo ważnym narzędziem do poprawy jakości powietrza w mieście jest ciepłownictwo systemowe. To skuteczny sposób likwidacji tzw. niskiej emisji, czyli miejsc, z których – w wyniku nieefektywnego spalania – do atmosfery na małej wysokości trafiają szkodliwe dla zdrowia substancje. Głównymi źródłami tych zanieczyszczeń są indywidualne piece oraz przestarzałe przydomowe kotłownie (PM10, PM2,5, BaP). Natomiast produkcja ciepła (w przypadku kogeneracji także prądu) w profesjonalnych źródłach jest praktycznie wolna od tych zanieczyszczeń.
Co więcej, z roku na rok ciepłownictwo w Polsce staje się coraz bardziej zielone: przedsiębiorstwa ciepłownicze modernizują swoje systemy, 2/3 ciepła systemowego powstaje w procesie kogeneracji. Dzięki temu spala się o 20 proc. mniej paliwa i emituje o 30 proc. mniej dwutlenku węgla. Dzięki efektywnym filtrom do atmosfery nie przedostaje się niemal w ogóle rakotwórczy benzo(a)piren oraz zabójczy tlenek węgla. W powietrzu jest też 35 razy mniej pyłów, które powodują choroby układu oddechowego i serca.
Wsiąść do pojazdu bezemisyjnego
Transport drogowy odpowiada za ponad 20 proc. całkowitej emisji dwutlenku węgla, głównego gazu cieplarnianego w UE. Wieczne korki nie tylko irytują kierowców, rowerzystów i pieszych, ale także przyczyniają się do większej emisji zanieczyszczeń.
Ratunkiem na obniżenie poziomu tej emisji i zwiększenie efektywności energetycznej transportu jest zrównoważona komunikacja publiczna: szybka, efektywna, korzystna ekonomicznie, o minimalnym szkodliwym wpływie na środowisko, zasilana np. prądem lub wodorem. A do tego wygodna i uprzywilejowana na drodze – buspasy, priorytet na skrzyżowaniach, wydzielone torowiska.
Zrównoważona Warszawa
Warszawa znalazła się na czwartym miejscu w rankingu stolic europejskich z najbardziej zrównoważonym transportem miejskim. Wyprzedziła m.in. Paryż, Moskwę, Amsterdam, Oslo, Madryt czy Berlin, ustępując jedynie Helsinkom, Sztokholmowi i Londynowi. Ogłoszone w grudniu 2020 roku zestawienie Sustainable Mobility Index przygotował brytyjski serwis Uswitch. Nasza stolica może się pochwalić m.in. przyjazną środowisku flotą autobusów (8 w 10-punktowej skali) – pod względem wprowadzania do użytku autobusów elektrycznych Polska od początku jest jednym z europejskich liderów. Ponadprzeciętnie oceniono regulacje dotyczące elektrycznych hulajnóg (5,5), poniżej średniej niestety system wynajmu rowerów (4,5) i kolejki miejskiej (2 pkt).
Ograniczony ruch samochodów w centrum. I to nie tylko w częściach zabytkowych. Pierwszym miastem, które odważyło się na taką rewolucję transportową, był Singapur. W 1975 roku wprowadzono tam opłaty za wjazd do centrum miasta, a jednocześnie usprawniono system komunikacji publicznej. Z podobnych rozwiązań na początku XXI wieku skorzystały: Rzym, Londyn, Sztokholm. Do dziś w Europie kilkanaście miast zastosowało takie systemy.
Bezsporne korzyści: mniej aut, choć więcej taksówek, ale nadal mniej korków, więcej autobusów, rowerów i hulajnóg, poprawa jakości powietrza.
Więcej ścieżek rowerowych. Jak dowodzi w książce „Jak rowery mogą uratować świat” Peter Walker, brytyjski komentator dziennika „The Guardian” i zapalony cyklista – tylko sieć dróg, na których rowerzyści nie są narażeni na bezpośredni kontakt z autami, sprawia, że chętnie z rowerów korzystają dzieci, kobiety, mężczyźni, starsi. Jeśli będzie dobra infrastruktura, to przybędzie rowerzystów. Widzimy wyraźnie tę zależność w polskich miastach.
Najwięcej szlaków rowerowych jest w Warszawie – ponad 635 km, w Krakowie 235 km, w Łodzi 188 km. W 2018 roku serwis doradczy morizon.pl przygotował Rowerowy ranking polskich miast. Oceniał: infrastrukturę rowerową, bezpieczeństwo, dostępność rowerów miejskich. Oto pierwsza piątka: Warszawa, Lublin, Łódź, Katowice, Poznań.
Rowerowa stolica Europy
W Kopenhadze, liczącej pół miliona mieszkańców, połowa z nich dojeżdża do pracy czy szkoły na rowerze. Sprzyja temu infrastruktura – łączna liczba ścieżek rowerowych wynosi ponad 400 km. Pierwsza powstała już w 1892 roku. Na jedno auto w stolicy Danii przypada 5,6 rowera.
Popularność rowerów wzrosła znacznie w czasie pandemii COVID-19, np. w Paryżu tysiące mieszkańców się na nie przesiadło z samochodów. Władze zareagowały błyskawicznie – w całej aglomeracji powstało 100 km dodatkowych ścieżek. Trasy prowadzą m.in. wzdłuż linii metra, by łatwo było łączyć jazdę na rowerze z wykorzystaniem komunikacji publicznej.
Mer stolicy Francji Anne Hidalgo zapowiedziała, że coronapistes, czyli ścieżki stworzone w czasie pandemii, zostaną na stałe. I dodała, że w ciągu najbliższych trzech lat zakorkowana obecnie samochodami Champs-Élysées zmieni się w miejski ogród.
Piesi odzyskują ulice. Tak jak Paryż, również Barcelona jest jednym z tych miast, które konsekwentnie wyłączają z ruchu samochodowego kolejne kwartały i zmieniają je w zielone ciągi pieszo-rowerowe.
Woonerf, czyli ulice dla wszystkich
50 lat temu w Holandii powstała idea po niderlandzku nazywana „woonerf” [czyt. won-erf] – współdzielenia przestrzeni ulicy, bez krawężników, przez wszystkich uczestników ruchu miejskiego: pieszych, rowerzystów i kierowców.
W Polsce w pierwszy woonerf zamieniła się w 2014 roku ul. 6 Sierpnia w Łodzi. Kolejne woonerfy powstały m.in. w Gdyni i Gdańsku. O zastosowaniu takiego rozwiązania u siebie dyskutują też inne polskie miasta, np. Katowice i Lublin.
Zaczęło się w 2016 roku, transformacja objęła sześć skrzyżowań. Poprawiła się tam nie tylko jakość powietrza, ale także pojawiły się nowe lokalne biznesy. Teraz ma powstać superkwartał obejmujący aż 21 skrzyżowań, a plan (jego realizacja zacznie się za rok) zakłada, że strefa dla pieszych będzie się docelowo rozciągała na długości 4,5 km – od Placu Hiszpańskiego aż do Sagrada Familia. To ponad 33 ha dodatkowej przestrzeni dla pieszych i prawie 7 ha zieleni miejskiej. Auta będą się poruszać głównymi arteriami i wybranymi lokalnymi uliczkami.
Pamiętajmy o ogrodach
Mieszkańcy nowoczesnego miasta chcą, by było także zieloną oazą. Nowym, ale zyskującym na popularności trendem jest wykorzystanie do nasadzeń nawet najmniejszych skrawków ziemi.
Ukryte wśród zabudowań parki kieszonkowe zastępują często nieużytki lub zaniedbane, jeszcze przedwojenne, skwery. Dzięki temu okolica nie tylko pięknieje, ale i zyskuje tereny wypoczynkowe dla mieszkańców. Takie minizielone enklawy przywracane są w miastach dzięki projektom z budżetu obywatelskiego, jak np. Zieleń dla Wrocławia.
W Białymstoku z kolei w ramach Miejskiego Planu Adaptacji do Zmian Klimatu założono łąki kwietne, pola słoneczników i rzepaku, zrezygnowano z koszenia części zieleńców w pasach drogowych, zbudowano budki lęgowe, domki dla owadów i wiewiórek. Szczególnie efektownie wyglądają obsadzone roślinami „żyjące przystanki” autobusowe realizowane przy wsparciu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Postawiono je w Białymstoku i pobliskich Siemiatyczach.
To nie tylko zabieg estetyczny, zieleń zostaje wprowadzona w strefy przyuliczne, które potrzebują jej szczególnie. Produkuje tam tlen, zmniejsza ilość pyłów i zanieczyszczeń. Pod przystankiem gromadzona jest woda deszczowa, wykorzystywana do nawadniania zieleni. To jedno z tych przyjaznych dla środowiska, proretencyjnych rozwiązań poprawiających komfort życia w mieście.
Dach-ogród będzie ulubionym miejscem pobytu w domu
Le Corbusier
Antidotum na miejski klimat to również zielone dachy, które Le Corbusier nazywał „piątą elewacją”. Uważał, że ogrody na dachu zbliżają człowieka do natury. Ich projektowanie umieścił na czołowym miejscu w swoim programie nowej architektury. Podkreślał, że dla miasta to odzyskanie utraconej pod zabudowę powierzchni.Korzyści, jakie przynoszą zielone dachy i zielone ściany w miastach są znane od dawna: łagodzą klimat, zmniejszają hałas uliczny, działają jako dodatkowa izolacja, są sposobem zrównoważonego gospodarowania wodami opadowymi. Stosowanie roślinności na dachach i elewacjach budynków to także element architektonicznego kształtowania przestrzeni.
Na spacer do parku
Ideę zazieleniania miasta wzięły sobie do serca władze Łodzi i jej mieszkańcy. W dzielnicy Polesie dziewięć ulic ma się przekształcić w ulice-ogrody (w części prace się już zakończyły). Łódź inwestuje w zieleń, według danych GUS jest drugim najbardziej zielonym miastem w Polsce. Najwięcej terenów zielonych ma Warszawa: 3,2 tys. ha, Łódź – 1,6 tys. ha, Kraków niespełna 1,5 tys. ha. W przeliczeniu na 1000 mieszkańców najwięcej terenów zielonych ma Bydgoszcz – 3,8 ha, potem są Gorzów Wielkopolski, Kraków, Lublin i Olsztyn. Polecamy spacery szczególnie w tych miastach – parki i miejskie lasy są tam najmniej zatłoczone.
Cenna każda kropla deszczu
Jednym z najważniejszych zadań polskich miast jest poprawa zagospodarowania wód opadowych. Mała retencja to proste sposoby na gromadzenie wody w okolicy, które pozwalają zatrzymać lub spowolnić spływ wód, dbając przy tym o rozwój środowiska naturalnego.
To działania lokalne – zadrzewianie czy ochrona terenów podmokłych, ale także budowa oczek wodnych i stawów oraz niewielkich zbiorników. Ogrody deszczowe pod rynnami i zasilane wodą opadową, pasaże roślinne, zielone dachy, ażurowe chodniki, skrzynie chłonne czy zbiorniki na deszczówkę sprawiają, że miasta będą mieć lepszy mikroklimat.
Wartym uwagi rozwiązaniem są skrzynie chłonne, które można umieszczać pod parkingami, dużymi placami przy supermarketach lub halach produkcyjnych. Kiedy pada deszcz, skrzynie magazynują olbrzymią ilość wody. Ta woda jest potem stopniowo uwalniana, zasilając wody gruntowe, a to zmniejsza ryzyko suszy i zapobiega też podtopieniom w przypadku nawalnego deszczu.
I najpiękniejsze rozwiązanie: kwietne łąki. Wiążą wilgoć w glebie, filtrując wodę opadową. Nie wymagają intensywnego podlewania ani częstego koszenia. Można je wysiewać niemal wszędzie – przed domem, na skwerach, przy drogach, a nawet w skrzynkach na balkonie. Kwietne łąki to prawdziwa bioretencja, a do tego siedlisko dla setek gatunków roślin i zwierząt. Namawiamy na nie wszystkich właścicieli wodolubnych trawników.
Skrzydlaci lokatorzy
Jeszcze parę lat temu była to nowość, teraz już się z nią oswoiliśmy: ule w mieście. Zazwyczaj ustawiane są na dachach hoteli, biurowców, budynków użyteczności publicznej. Od razu uspokajamy: pszczoły hodowane w mieście nie zagrażają ludziom – są selekcjonowane, wybiera się te łagodne. Owady znajdują w metropoliach dobre warunki do życia, jest tu cieplej niż na wsi. W mieście jest bogata roślinność, dużo parków, mnóstwo lip, akacji, krzewów, po których pszczoły latają i przynoszą nektar i pyłek do ula. Możemy jeść miód bez obaw – nie zawiera żadnych niepożądanych dodatków.