Mięso i inne produkty odzwierzęce powodują dwukrotnie większą emisję gazów cieplarnianych niż uprawa żywności roślinnej. Prognozy wskazują, że w najbliższych latach udział hodowli zwierząt w produkcji żywności prawdopodobnie jeszcze się zwiększy. Najwyższą emisję powoduje produkcja wołowiny, a wśród produktów roślinnych – uprawa ryżu.
Jeśli chcemy poważnie potraktować zalecenie Porozumienia paryskiego z 2015 roku i ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5oC, to według Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) i Programu Środowiskowego ONZ, w najbliższych trzech dekadach musimy zredukować emisję dwutlenku węgla do zera.
8,4
proc.Polaków deklaruje się jako wegetarianie
Obniż ślad węglowy obiadu
W teorii, emisję gazów cieplarnianych z rolnictwa można by najszybciej zmniejszyć, ograniczając spożycie mięsa. W praktyce, łatwo nie będzie. Większość osób uważa, że mięso jest smaczne, odżywcze, łatwe w przygotowaniu, a jego spożycie jest oznaką wyższego statusu społecznego.
Dobra wiadomość jest taka, że aby zredukować emisję, nie musimy od razu przechodzić na weganizm, możemy zacząć od 1–2 bezmięsnych obiadów w tygodniu. Im więcej jemy roślin, a mniej mięsa, tym niższy jest ślad węglowy naszej diety – wysokomięsna dieta typowa dla USA i Europy jest około 2–2,5 razy bardziej emisyjna niż dieta roślinna.
Ślad węglowy weganina to około 2,5 kg CO2e dziennie, wegetarianina 3,2 kg CO2e, a jedzących 100 g mięsa dziennie ok. 7 kg CO2e (z tym że statystyczny Polak je 200 g mięsa dziennie!). Najbardziej „emisyjnym” rodzajem żywności jest mięso przeżuwaczy (krowy i owce) – 1 kg warzyw to emisje 0,4 kg CO2e, 1 kg mięsa ryb lub kurczaków to ok. 3,5 kg CO2e, a 1 kg wołowiny bez kości generuje co najmniej 26 kg CO2e.
Skąd te problemy z mięsem
Za wysoki ślad węglowy hodowli zwierzęcej odpowiadają:
- po pierwsze – duże zapotrzebowanie na paszę. Jej produkcja i transport powodują wzmożoną emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Dodatkowo – pod nowe pola uprawne są wycinane lasy, także zwana zielonymi płucami planety Puszcza Amazońska;
- po drugie – z obornika składowanego na otwartej przestrzeni uwalniają się do atmosfery: metan i dwutlenek węgla, a także inne szkodliwe substancje, jak: antybiotyki, pestycydy, metale ciężkie;
- po trzecie – transport zwierząt do rzeźni generuje kolejne tony dwutlenku węgla w atmosferze.
Nowoczesne farmy starają się nie tylko podnieść dobrostan hodowanych tam zwierząt, ale także zmniejszać ślad węglowy poprzez utrzymanie całego procesu – uprawy, obory i ubojnie – w jednej okolicy, jak za dawnych, dworskich, czasów. Obornik zaś jest używany jako biomasa.
Co ważne, zmiana hodowli powinna dotyczyć nie tylko krów i owiec, choć to one emitują najwięcej gazów cieplarnianych, ale także świń i drobiu.
Kotlet o połowę mniejszy
Nadmierna konsumpcja mięsa degraduje środowisko, ale także zwiększa ryzyko raka, chorób serca, otyłości i cukrzycy. O ograniczenie dla dobra ludzi i środowiska do 2050 roku konsumpcji mięsa i nabiału w Europie o połowę Greenpeace apelował w opublikowanym w 2018 roku raporcie „Mniej znaczy więcej. Mięso i nabiał w 2050 roku”.
Mniej oznaczałoby spożycie około 300 g produktów mięsnych na osobę tygodniowo. Tyle, zdaniem Światowego Funduszu Badań nad Rakiem, możemy jeść bez zwiększania ryzyka wystąpienia nowotworów.
Greenpeace wezwał rządy, by przestały dotować przemysłową produkcję mięsa i mleka, a zaczęły wspierać rolnictwo ekologiczne oraz zwiększyły wysiłki, by zdrowa, oparta na warzywach i owocach dieta była dostępna dla wszystkich.
Plan na zrównoważone rolnictwo
Zmniejszenie globalnego spożycia mięsa przyniosłoby korzyści związane zarówno z ograniczeniem degradacji środowiska, zmiana diety i przyzwyczajeń pomogłaby wyżywić rosnącą populację światową. Pięciopunktowy plan ratunkowy zaproponowało „Science”. Ocali nas:
- Dieta bogata w rośliny, z ograniczonym spożyciem nabiału i mięsa. Produkcja mięsa czy nabiału to ogromne zużycie powierzchni rolnej na uprawę pasz i duża emisja m.in. metanu.
- Walka z obżarstwem, a tym samym nadmierną produkcją jedzenia. Obecnie więcej ludzi choruje na nadwagę lub otyłość, niż cierpi z powodu niedożywienia.
- Wprowadzenie nowoczesnych technologii (także genetycznych) do rolnictwa, co pozwoli na lepsze plony.
- Ograniczenie co najmniej o połowę marnotrawstwa żywności. Obecnie na świecie marnuje się jedna trzecia jedzenia.
- Poprawienie gospodarki nawozami sztucznymi.
Klimatożerne mięso. Raport na COP26
Organizacja prozwierzęca fundacji Compassion in World Farming przygotowała na zakończony 12 listopada br. szczyt klimatyczny COP26 w Glasgow raport „Przełamując tabu: dlaczego musimy zmienić sposób żywienia, by sprostać kryzysowi klimatycznemu”. Przesłanie opartego na analizie licznych badań opracowania było jasne: jeśli zdecydowanie nie ograniczymy spożycia mięsa, to nie zapobiegniemy katastrofie klimatycznej. Bo to konsumpcja mięsa jest główną siłą napędową kryzysu klimatycznego: eksperci Compassion in World Farming twierdzą, że produkcja żywności odpowiada już za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych, z czego 75 proc. emitują zwierzęta gospodarskie.
„Przejście na dietę bogatą w rośliny, zawierającą jedynie umiarkowane ilości mięsa, mogłoby zmniejszyć emisje związane z żywnością o 47 proc. w porównaniu z sytuacją obecną” – konkluduje raport.
Wybierz dietę dla siebie
Wegetarianizm to wyłączenie z diety mięsa, ryb, owoców morza, a także unikanie produktów pochodzenia zwierzęcego, np. żelatyny. Pierwszym znanym wegetarianinem był Leonardo da Vinci.
Weganizm rozwinął się w połowie lat 40. XX wieku. To nie tylko rezygnacja ze spożywania wszystkich produktów zwierzęcych (mięsa, nabiału, w tym jajek, a także miodu), ale przede wszystkim styl życia – weganie nie stosują kosmetyków testowanych na zwierzętach, nie kupują ubrań ze skóry, futra, wełny czy jedwabiu, zwalczają ogrody zoologiczne, oceanaria, no i oczywiście cyrk, rodeo czy walki byków.
Fleksitarianizm, z ang. flexible – elastyczny i vegetarian – wegetarianin, zwany także semiwegetarianizmem, to dieta głównie roślinna, która dopuszcza okazjonalne spożywanie mięsa lub ryb, np. na przyjęciach, u przyjaciół lub rodziny.
Idea pojawiła się w latach 90. XX w. ale popularność zyskała w 2009 roku dzięki amerykańskiej dietetyczce Dawn Jackson Blatner, która opisała fleksitarianizm jako dietę zakładającą nie redukcję, a włączanie. Według Jackson Blatner, w naszym pożywieniu powinno się znaleźć pięć grup produktów: „nowe mięso”, czyli roślinne źródła białka (groch, fasola), owoce i warzywa, zboża, nabiał oraz przyprawy. Mięso, podobnie jak słodycze, jest dozwolone okazjonalnie, w niewielkich ilościach.
A Polak i tak lubi mięso
Choć wegan i wegetarian w Polsce jest coraz więcej, to nadal stanowią niewielki odsetek społeczeństwa. W 2010 roku z badań CBOS-u wynikało, że mięsa nie je ok. 1 proc. Polaków. W 2019 roku Ogólnopolski Panel Badawczy „Ariadna” podał, że na diecie wegetariańskiej lub wegańskiej jest 8,4 proc. naszych rodaków. To podobna proporcja jak na świecie – 8 proc. populacji deklaruje się jako wegetarianie. Najwięcej jest wegetarian w Azji – 31 proc., w Europie – 10 proc., najmniej w USA – 2 proc.
Z kolei w raporcie IQS z 2019 roku „Fleksitarianie nadchodzą” wynika, że nawet 43 proc. Polaków twierdzi, że stara się ograniczać jedzenie mięsa lub w ogóle z niego rezygnuje.
Wydaje się, że przed nami roślinna rewolucja na talerzu, przynajmniej patrząc na wysyp wegańskich i wegetariańskich barów, restauracji i lodziarni na tzw. mieście.