Jest najbardziej znana, ale niestety nie jedyna. Podobne wyspy śmieci dryfują w Oceanie Indyjskim, w Oceanie Atlantyckim i kolejna w Oceanie Spokojnym. Pojawiają się także okresowo w Morzu Śródziemnym – ostatnio między Korsyką a Elbą.
Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci (Great Pacific Garbage Patch, GPGP) po raz pierwszy spostrzegł w 1997 roku oceanograf Charles Moore. Choć przypomina plamę galaretowatej zupy, jej masę szacuje się nawet na 129 tys. ton. Praktycznie w całości jest zbudowana z tworzyw sztucznych.
Rezydenci Wielkiej Plamy
Al Gore, były wiceprezydent USA, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 2007 roku za działalność na rzecz przeciwdziałania globalnemu ociepleniu, od września 2017 roku może się pochwalić paszportem wyspy.
Nie jest jedyny: obywatelstwo przyjęli również m.in. aktorzy Judi Dench oraz Ross Kemp, a także brytyjski czterokrotny złoty medalista olimpijski, Mo Farah.
W centralnej części plamy pływają większe odpady, takie jak rybackie sieci (co najmniej 46 proc. zawartości), folie, zakrętki, szczoteczki do zębów, butelki, zabawki, a nawet deski klozetowe, a wszystkie to skąpane w śmiertelnie niebezpiecznym mikroplastiku.
Jak śmieci trafiły do Pacyfiku?
Oszacowano, że GPGP składa się z ponad 1,8 biliona kawałków plastiku. Z tego około 20 proc. dostało się do oceanu w wyniku trzęsienia ziemi i tsunami w Japonii w 2011 roku. Reszta to efekt działalności człowieka, w tym m.in. rybołówstwa i… codziennego prania, szczególnie odzieży syntetycznej, oraz beztroskiego zaśmiecania środowiska.
Naukowcy alarmują, że takie wyspy śmieci stanowią ogromne zagrożenie dla całej planety – zwykła butelka plastikowa może się rozkładać od stu lat do nawet tysiąca lat! Na niektórych przedmiotach zabranych z wyspy da się odcyfrować datę produkcji – pochodziły nawet z lat 70. XX wieku. Z kolei porzucone lub zerwane sieci rybackie, tzw. sieci widma (ang. ghost nests), powodują zadławienie lub uduszenie około 100 tys. zwierząt morskich rocznie: ptaków, ryb, fok. Jak wyliczyli amerykańscy oceanografowie, co roku około 70–80 wielorybów zaplątuje się w sieci w wodach należących do USA.
14
tys. tonmikrowłókien uwalnianych podczas prania spływa do oceanów. To jedna trzecia wszystkich plastików dryfujących w wodzie.
W czasie prania, szczególnie odzieży z włókien syntetycznych, do wody jest uwalniany mikroplastik, np. podczas jednego prania bluzy z polaru (czyli wykonanej z przetworzonego PET) do ścieków trafia nawet 250 tys. cząstek mikroplastiku! Dlatego ekolodzy zachęcają do niekupowania ubrań ze sztucznych włókien, a jeśli już takie mamy, to najlepiej je prać w płynach (nie proszkach), z miękkimi rzeczami (nie z dżinsami), jak najkrócej, w niskiej temperaturze i odwirowywać na niskich obrotach.
Śmiertelnie niebezpieczny plastik
W każdej sekundzie do rzek na Ziemi trafia 30 kg śmieci, które prędzej czy później spłyną do mórz i oceanów. To właśnie one, gnane prądami morskimi, twarzą gigantyczne plamy śmieci.
Pływające w oceanie śmieci w większości nie ulegają biodegradacji. Pod wpływem wody, słońca i wiatru zamieniają się w plastikowy pył, który jest zjadany przez organizmy morskie, także ryby.
Naukowcy alarmują, że co trzecia ryba na naszych talerzach ma w sobie mikroplastik. Musimy więc mieć świadomość, że wyrzucane przez nas śmieci, zazwyczaj do nas wrócą w… jedzeniu lub wodzie butelkowanej.
Więcej plastiku niż ryb
Naukowcy ostrzegają, że do 2025 roku w oceanach na trzy tony ryb przypadnie tona plastiku. Do 2050 roku tworzywa sztuczne będą już w przewadze!
Mikroplastik, nurdle, mikrokulki – czy wiesz, co nas truje?
Elementy plastiku, których średnica nie przekracza 5 mm, to mikroplastik. Jest używany do produkcji np. brokatu, pasty do zębów czy kremów z filtrem. Powstaje również na skutek powolnej degradacji tworzyw sztucznych, przede wszystkim butelek PET.
Groźną odmianą mikroplastiku są nurdle, czyli granulat – plastikowe kuleczki wielkości ziarna grochu – używany do wytwarzania produktów z plastiku, od butelek po komputery. Bywają romantycznie nazywane „łzami syreny”, ale składają się z zabójczych chemikaliów. Są lekkie i małe, łatwo i szybko przedostają się do ziemi, atmosfery, rzek, a następnie do mórz i oceanów. Ryby mylą je z pokarmem. Można je także powszechnie znaleźć na plażach, zasiedlone przez mikroby groźne dla ludzi.
Kolejny toksyczny mikroplastik to mikrokulki o średnicy około 1 mm. Wykonane zazwyczaj z polietylenu, są stosowane m.in. w szamponach, cieniach do oczu, peelingach, pastach do zębów. Mikrokulki przez sita w kanalizacji spływają do rzek, a nimi do mórz i oceanów. Sprzedaż i produkcja kosmetyków z mikrokulkami są już zakazane w niektórych krajach, np. Holandii, wybranych stanach USA, Korei Południowej, ale nie w Polsce i nie w Unii Europejskiej.
Wielkie czyszczenie Pacyfiku
W walce z pacyficzną wyspą śmieci ma pomóc urządzenie stworzone przez The Ocean Cleanup – holenderską fundację założoną w 2013 roku przez 27-letniego dziś przedsiębiorcę i wynalazcę Boyana Slata. Za pomocą gigantycznego ramienia zgarnia z wody plastik. Za cel postawili sobie zebranie połowy odpadów w obszarze Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci do 2025 roku.
Początki były trudne, ale już pod koniec 2019 roku fundacja pochwaliła się pierwszymi sukcesami – z Oceanu Spokojnego wyłowiono 60 worków plastikowych odpadów. W 2021 roku poinformowali z kolei o usunięciu 9 tys. km kw. śmieci. Część wyłowionych odpadów, będzie wykorzystana w produkcji nowych przedmiotów codziennego użytku, np. okularów czy futerałów.