Codziennie, przez osiem lat, jadłam pure ziemniaczane z fasolą. Każdego dnia odkładałam resztę z pieniędzy przeznaczonych na obiad na wierzch skarbonki. I kiedy uzbierałam funta, wrzucałam do skarbonki – opowiada ubrana w czarne spodnie i szary sweter młoda kobieta. To Ellen MacArthur, słynna żeglarka, wspomina początki realizacji swoich marzeń.
W roku 2005 opłynęła samotnie na jachcie „Castorama” kulę ziemską w rekordowym czasie 71 dni 14 godzin, 18 minut i 33 sekundy. Mówi o tym, w jaki sposób podczas lat szkolnej nauki oszczędzała, aby zrealizować swoje marzenie – kupić żaglówkę. To było najważniejsze marzenie dzieciństwa, które udało jej się zrealizować dzięki ogromnej konsekwencji w dążeniu do celu i wielu wyrzeczeniom. Potem przyszła walka o realizację marzenia życia – samotny rejs dookoła świata. I ten cel zrealizowała.
– Minęłam górę lodową o sześć metrów, dziewięć razy wspinałam się na 27-metrowy maszt. Na Oceanie Antarktycznym wiatr przewrócił łódkę. Ale zachody słońca, przyroda i odosobnienie zapierały dech w piersiach. Pokochałam to tak bardzo, że w ciągu kolejnych sześciu miesięcy chciałam być najszybszą osobą, która opłynęła świat samotnie bez przerwy – mówi do publiczności, a ta słucha jak zahipnotyzowana.
Kończą się zasoby
Jej osiągnięcie docenili wielcy tego świata: królowa Elżbieta II nadała Ellen tytuł szlachecki, a prezydent Francji Nicolas Sarkozy udekorował żeglarkę Legią Honorową. A tymczasem MacArthur, stojąc u szczytu sławy, podejmuje zaskakującą decyzję o zakończeniu kariery sportowej. Co spowodowało podjęcie tej decyzji? To, co zobaczyła podczas samotnego rejsu – gigantyczne zniszczenia środowiska naturalnego w wydawałoby się jeszcze dziewiczych miejscach na ziemi.
– Uwielbiam żeglować, robię to dla przyjemności. Ale, mając przed sobą to wyzwanie, jakim jest walka o środowisko naturalne, czy mogę poświęcić cztery lata mojego życia na żeglowanie dookoła świata? Nie – tak wytłumaczyła w audycji w Radio BBC swoją decyzję Ellen MacArthur. Teraz, podczas spotkań z publicznością, żeglarka tłumaczy stan środowiska naturalnego jako analogię do swojego samotnego rejsu.
– Łódź jest całym światem. I to, co zostało zabrane na pokład, jest wszystkim co masz – wyjaśnia. – Nasza światowa gospodarka niczym się od tego nie różni. Całkowicie zależy od skończonej ilości materiałów. W 2008 roku trafiłam na naukową rozprawę, w której opisano, na jak długo starczy zasobów Ziemi: miedź – 61 lat; cyna i cynk – 40; srebro – 29. Te szacunki nie są dokładne, ale wiemy, że zasoby są skończone – zaznacza Ellen.
Przyszłość to cyrkulacja
Jaki więc sposób na ratowanie planety dla przyszłych pokoleń widzi dziś żeglarka po doświadczeniach samotnego rejsu dookoła świata?
– Zdałam sobie sprawę, że przez 150 lat tylko poprawiamy liniową gospodarkę. To system, w którym materiały są wydobywane z ziemi, wykorzystujemy je, a potem wyrzucamy je na śmietnik. Taka gospodarka z założenia nie może być długodystansowa, skoro wiemy, że surowce są skończone. A przecież życie istnieje miliardy lat i ciągle się przystosowywało, żeby najlepiej używać surowce. To skomplikowany system, lecz nic się w nim nie marnuje. Wszystko się metabolizuje. To nie gospodarka liniowa, ale cyrkulacyjna. Im szybciej przejdziemy na to rozwiązanie, tym lepiej – wyjaśnia Ellen.
Aby promować to rozwiązanie żeglarka założyła fundację. I kto wie, czy znając jej determinację i upór i tutaj nie pobije rekordu świata w prędkości odejścia od gospodarki liniowej w stronę cyrkulacyjnej.