W dobie, gdy zewsząd docierają do nas informacje o smogu, zanieczyszczonym powietrzu, kominy są na cenzurowanym. Bo to przecież z nich wylatują tumany dymów. Zapewne zawierające całą tablicę Mendelejewa. A jeszcze nie tak dawno kominy były chlubą miast i regionów, bo świadczyły o ich uprzemysłowieniu i rozwoju gospodarczym. W takim razie gdzie leży prawda o kominach?
Przede wszystkim rozróżnić należy kominy od chłodni kominowych, które właśnie zostały wykorzystane do zobrazowania wspomnianego artykułu. Chłodnie te to budowle pękate i szerokie, a na dodatek widowiskowe, bo z ich wnętrza wydobywają się tumany… no właśnie – pary wodnej.
Największe polskie elektrownie w Bełchatowie, Jaworznie czy Opolu wyposażone są w takie chłodnie. To sięgające prawie 200 m wysokości i mające ponad 100 m średnicy u podstawy żelbetowe budowle w kształcie hiperboli. Służą do przemysłowego chłodzenia wody. Działają na zasadzie wymiennika ciepła. Para wydostająca się z nich na zewnątrz nie powoduje negatywnych skutków dla środowiska. Kominy często stoją w sąsiedztwie takich chłodni, ale także w innych zakładach przemysłowych. Często to, co z nich wylatuje jest ledwie zauważalne.
– Taki jeden duży komin może emitować tyle zanieczyszczeń, co kilkaset małych, a ten duży obsłuży kilka, czy kilkanaście tysięcy gospodarstw domowych – mówi Mateusz Kansy, specjalista ds. technicznych w spółce Energetyka Cieplna Opole. – Coraz bardziej restrykcyjne normy ekologiczne sprawiają, że z tych wysokich kominów wydobywa się coraz mniej spalin. Wcześniej przechodzą one przez instalacje odsiarczania i odpylania oraz filtry zatrzymujące drobne frakcje.
Dla przykładu – w Elektrowni Jaworzno skuteczność instalacji odpylania spalin sięga 99,95 proc. Zanieczyszczenie powietrza prowadzące do smogu w Polsce spowodowane jest tylko w 17 proc. z instalacji przemysłowych. Kolejne 10 proc. to „zasługa” motoryzacji, a aż 52 proc. pochodzi z tzw. niskiej emisji, czyli emisji zanieczyszczeń z małych kominów. Wynika z tego, że bardziej powinniśmy się obawiać tych niewielkich kominów dymiących nad dachami domów niż tych spektakularnych i wysokich.
Z punktu widzenia efektywności im wyższy komin, tym lepiej z punktu widzenia efektywności energetycznej, bo można dzięki temu uzyskać wyższą temperaturę w kotle. Z punktu widzenia ekologii wysokość też ma znaczenie, bo nawet jeśli z komina wydobywają się szkodliwe związki, to im wyższy, tym bardziej zostaną rozcieńczone.
Komin to w uproszczeniu pionowy kanał, który służy do odprowadzania zużytego powietrza, spalin lub dymu z zamkniętych pomieszczeń do atmosfery. Dlatego rozróżniamy trzy podstawowe rodzaje kominów: wentylacyjne, spalinowe i dymowe.
W większości budynków mieszkalnych kominy działają na zasadzie wentylacji grawitacyjnej, czyli samoistnego przepływu powietrza od podstawy komina w górę, do jego wylotu. Dzięki wyporowi hydrostatycznemu ciepłe powietrze unosi się do góry i kominem wydostaje się na zewnątrz. Dzieje się tak dlatego, że niemal zawsze powietrze znajdujące się wewnątrz budynków mieszkalnych jest cieplejsze, a co za tym idzie – charakteryzuje się mniejszą gęstością.
Prowadzi to do powstania u podstawy komina, czyli w pomieszczeniu zamkniętym, tzw. ciśnienia czynnego, popularnie zwanego cugiem. By ten cug powstawał, komin musi być drożny, a jego zapchanie się grozi tym, że spaliny miast wydostawać się na zewnątrz pozostają w pomieszczeniu i mogą doprowadzić do zatrucia domowników tlenkiem węgla, popularnie zwanym czadem. Należy więc dbać o regularne przeglądy kominów. Kominiarz bowiem nie jest kimś, kto ma nam przynieść szczęście gdy złapiemy się za guzik, ale kimś kto uchroni nas przed ewentualnym nieszczęściem.
Ponadto wiele kominów w Polsce jest już nieczynnych. Stoją przy niefunkcjonujących fabrykach i zakładach produkcyjnych. Często zmieniły swoją rolę. Doskonale nadają się do montowania np. anten telefonii komórkowej.
Kominy przemysłowe to także budowle imponujące pod względem wysokości i należące do najwyższych w Polsce. W Szczecinie komin nieczynnych zakładów chemicznych Wiskord ma 250 m wysokości i zapewne długo żaden budynek go nie przerośnie. Od czerwca ma służyć zwolennikom doznań ekstremalnych, tzw. rope jump (skoków na linie). Nadano mu nazwę Big Tower i według organizatorów tej ekstremalnej zabawy jest obecnie najwyższym obiektem na świecie służącym do tego tego rodzaju skoków. Spadać się z niego będzie przez 9 sekund.
Także w Łodzi najwyższą budowlą pozostaje 250-metrowy komin H250 w Elektrociepłowni EC4 na Widzewie. Przypominająca ogromny rulon budowla jest widoczna praktycznie z każdego miejsca miasta, a przy dobrej przejrzystości powietrza nawet z kilkunastu kilometrów. W przeciwieństwie do szczecińskiego Wiskordu, to ciągle obiekt działający. W jego wnętrzu znajdują się przewody spalinowe i winda, którą można wjechać prawie na sam szczyt. Wykorzystywana ona jest podczas wszelkiego rodzaju pracach remontowych i konserwacyjnych do transportu ludzi i sprzętu. Na wysokość 240 m jedzie ok. 12 minut. Na sam szczyt, czyli „dach” komina prowadzą stalowe drabiny, z których ostatni, 5-metrowy odcinek znajduje się na zewnątrz.
Najwyższym budynkiem w Polsce ciągle pozostaje Pałac Kultury i Nauki sięgający 237 m w górę, a i tak nie jest wyższy od największego komina. Jak widać nie dorównuje obu opisanym kominom. Ba, aż 15 kominów jest wyższych od PKiN.
Największy polski komin stanął 40 lat temu w Elektrowni Jaworzno II i mierzy 306 m. Budowany obecnie w stolicy wieżowiec Varso ma mieć 310 m wysokości. Jego budowa ma się zakończyć w 2020 r. Dopiero wówczas budynek zdetronizuje pod względem wysokości największe kominy.